Bonar Bonar
131
BLOG

Czy warto być legalnym graczem... chyba nie

Bonar Bonar Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 Zwykle kupuję gry o których wiem, że będę z nich zadowolony, bądź takie które polecił ktoś godny zaufania. Jak już kupuję to wolę coś z różnego rodzaju "klasyk" wydawanych przez producentów niż te najnowsze produkcje, głównie ze względu na cenę, jak już wydaję pieniądze to chcę wiedzieć za co i cena ma być przyswajalna dla mojego portfela. Dotarłem w ten sposób do R.U.S.E. i przyznam, że jestem pozytywnie zadowolony z gry. nie o niej jednak chcę powiedzieć. 

 

Zanim udało mi się zagrać musiałem przejść "drogę przez mękę" (nie peirwszy to raz, ale tu zdało mi się to wyjątkowo upierdliwe, co z kolei skutkuje niniejszym felietonikiem). Gra wyjęta z pudełka to ledwie pół gry, może ćwierć. Odpalam DVD, obowiązkowy kod. Dalej, do odpalenia wyamgany jest Steam. Shit, szczęśliwie usługa chodzi gdzieś zainstalowana, wystarczy uruchomić bo inaczej trzeba by to instalować i ewentualnie zakładać konto. Coś się pościągało, czas płynie, dobrze że łącze z tych raczej szybkich. Odpalam grę. Logowanie do Ubisoftu... WTF? Kolejne konto i kolejne logowanie zanim zobaczę to za co zapłaciłem. Gdzieś tam kiedyś do Settlers 7 musiałem założyć konto w Ubi, szukam mojego wielce skomplikowanego, nipowatarzalnego, używanego tylko w Ubi, losowo wygenerowanego, dwunastoznakowego hasła. Jest, loguje się. Shit, jako użytkownik musi być nazwa konta choć na stronę w przeglądarce wpisywałem mail i było dobrze. Którego z kilku używanych przeze mnie nicków tu akurat użyłem? Wywalam grę, szukam. Jest, login, pass, działa. Tylko "babciu, po co to wszystko"? Dlaczego płacąc za coś muszę mieć konta w 2 dwóch usługach i posiadać dostęp do netu. A co jeśli za 5 lat Steama już nie będzie, albo Ubisoft padnie, albo po prostu nie zapłacę za net i nie będę miał sieci? Albo po prostu wyjadę z laptopem na wakacje i w ramach wieczorej rozrywki będę chciał sobie zagrać gdzieś w gdzie nie ma dostępu do sieci? Jakież proste życie mają ci co po prostu ściągną gdzieś grę z crackiem i grają bez tego całego obciążenia, tak po prostu, jak za starych dobrych czasów gdy do grania wystaczał kod do gry i legalna płyta. 

 

Nie podoba mi się że płacąc za coś właściwie tego nie mam, że zmusza się mnie do wykonywania dziwnych kroków, że bez kodu i dojścia do sieci właściwie nie mogę skorzystać z czegoś co jest "moją własnością". Co ja właściwie kupiłem? I Czy ja to w końcu mam, czy nie mam?

 

Wiem, że całe to "coś" to zabezpieczanie wpływu do kasy autorów, wydawców i wszystkich innych którzy mają udział w tworzeniu gry. Tyle, że w 99% przypadków te zabezpieczenia są nieskuteczne, więc z czystym sumieniem można z nich zrezygnować (chyba że drugim celem tego jest zagranie na nosach klientów, ot tak dla "sportu"). Lepiej byłoby obniżyć ceny, lub na przykład (co moim zdaniem jest świetnym pomysłem) wydawać grywalne dema gry i każdy może się w ten sposób dowiedzieć, czy dana produkcja warta jest ceny za jaką się ją sprzedaje. Demo Sniper Elite V2 (na przykład) na Steamie (tak, wiem instalka Steama plus konto, no ale to przynajmniej nic nie kosztuje) było dostępne za darmo. Tyle, że wtedy może się okazać, większość produkcji nie jest aż tak atrakcyjna i ludzie zrezygnują z zakupu. Bardziej opłaca się sprzedawać kota w worku. Worku zabezpieczonym tak, że ten kto kupi musi się nieźle napocić, żeby skorzystać. 

Bonar
O mnie Bonar

Lubię Stonesów, rocka, metal i dobre żarcie. Ludzi z poczuciem humoru. Nie trawię głupoty, zadufania i bezduszności. Masowej sieczki dla tzw. przeciętnego odbiorcy też nie lubię.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości